Polowanie na muskie - USA/Kanada 09.2004

Była to wspaniała wyprawa zorganizowana przez dystrybutora Salmo w USA 0 firmę AWC Distributing. Celem nadrzędnym bylo sprawdzenie skuteczności polskich przynęt w połowie amerykańskich drapieżnikow - głównie legendarnego kuzyna naszego szczupaka - muskie!

Lake of the Woods

Z Europy na kontynent Pn Amerykański przybył z nami nasz wileki mistrz - Berus Rozemeijer. Było pewne, żę będzie się działo! I tak było. Wiele przygód, nowe, wspaniałe znajomości i świetne towarzystwo. Następnego ranka po przylocie do Minneapolis wyruszyliśmy wraz z przyjaciółmi z Salmo USA w długą drogę do Kanady. Po całym dniu jazdy i przekroczeniu granicy w Fort Frances, wieczorem stanęliśmy wreszcie nad brzegiem legendarnego Lake of the Woods. Jeszcze tylko półgodzinna podróż łodziami załadowanymi sprzętem do Pipestone Point Resort i byliśmy na miejscu! Nasz camping położony był na niedostępnym półwyspie Pipestone, wcinającym się na wiele kilometrów w północno - wschodnią część jeziora.

Tu byliśmy

Tak więc słynna „canadian wilderness” stała się naszym domem na kolejne kilkanaście dni! Codziennie też spotykaliśmy się oko w oko z dzikimi zwierzętami, które świadome swojego bezpieczeństwa zachowywały się jak z ZOO. Jelenie i sarny, łosie, bobry, mnóstwo ptaków w tym dwa gatunki orłów, wydry i czarny niedźwiedź, który nieźle wystraszył jednego z kolegów. Takich mieliśmy kibiców.

Tu mieszkają 50-taki!

Samo jezioro o powierzchni ponad 150 km2 jest po prostu niesamowite! Krajobraz przypomina nieco szwedzkie szkiery. Linia brzegowa nieprawdopodobnie długa, obfituje w długie cudowne, urokliwe zatoki, skaliste rafy i wąskie cyple porośnięte głównie iglastymi drzewami.

Lake of the Woods słynne jest z ponad 14 tysięcy wysp a nawigowanie wśród nich nie jest proste. Zeskanowałem tylko malutki fragment mapy, która pomimo swoich pokaźnych rozmiarów (mniej więcej A1) obejmuje może 1/50 całego jeziora! Dookoła dzicz kompletna.

Brzegi Lake of the Woods przypominają trochę szwedzkie szkiery.

Lake of the Woods obfituje w ryby praktycznie wszystkich gatunków występujących w Kanadzie.

Tom z pięknym walleye złowionym na Warriora Crank. (fot. Tom Zenanko)

Naszym głównym celem był jednak muskie - legendarny, owiany tajemnicą, nieprzewidywalny, ukochany i znienawidzony przez kilka milionów wędkarzy nie tylko z Am. Północnej - Esox Masquinongy czyli po indiańsku Muskellunge.

 

Król pokonany ... już przy burcie łodzi!

Warto dodać, żę Lake of the Woods to jedno z niewielu jezior, w których muskie nie zdominował całkowicie szczupaka. Wygląda na to, że oba gatunki czują się tu nieźle i nie bardzo ze sobą walczą. Prawdopodobnie ma to związek z olbrzymia obfoitością pokarmu w tym zbiorniku. 

Szczupak o masie 10kg złowiony podczas spotkania na LotW przez Dana La Fonda na Warriora Cranka. (fot. Tom Zenanko)

Była to wyprawa niezwykła nie tylko z uwagi na unikalne miejsce spotkania. Sponsorowana przez Salmo USA miała na celu prezentację przynęt Salmo wyjątkowej grupie zaproszonych gości - najważniejszych „graczy” wędkarskiego rynku Ameryki Północnej. Przybyli więc zarówno dziennikarze jak i przedstawiciele największych sieci sklepów sportowo - wędkarskich. Z USA do Kanady przybyliśmy wraz z przyjaciółmi z Salmo USA, którzy dysponując swoimi fantastycznymi łodziami służyli gościom za przewodników.

Pipestone Point Resort od strony wody gotowy na przyjęcie gości.

Byliśmy zaszczyceni i dumni mogąc skrzyżować swoje wędki z takimi znakomitościami! Wszyscy goście zaopatrzeni zostali w sprzęt znakomitych firm Okuma (wędziska i kołowrotki) oraz Beckman (podbieraki). Wyjątkowym sponsorem, który nie potrzebuje już wielkiej promocji w Am. Pn, była firma Vexilar - bezdyskusyjny lider w dziedzinie elektroniki wędkarskiej. Obserwacja fantastycznych odczytów echosond Vexilar oraz nieznanych w Europie flasherów nierzadko przeszkadzała w łowieniu! Należy też wspomnieć o niezwykle miłej, przyjacielskiej atmosferze, jaką stworzył wszystkim gospodarz Pipestone Point Resort Peter Haugan (www.pipestonepointresort.com) wraz z całym personelem.

Armada łodzi Salmo USA czeka w porcie na kolejny dzień połowów.

Wielkie dzięki Peter! Już czujemy się zaproszeni na przyszły rok! Każdy też miał możliwość zaopatrzenia się w dowolną ilość przynęt Salmo na muskie, szczupaki i walleye oczywiście free.

Mały zestaw na muskie w łodzi - można zaczynać polowanie!

Trzeba przyznać, że nasi mili goście nie opierali się zbytnio i z przyjemnością korzystali z możliwości przetestowania zarówno starszych jak i najnowszych modeli Salmo.

Polska flaga nad resortem!

Ryb złowiono bardzo dużo. Dość powiedzieć, że złowienie kilkudziesięciu walleye metodą trollingu z Hornetem 4 na tzw. shore lunch dla wszystkich (30 – 50 ryb) zajmowało dwóm wędkarzom 2-3 godziny.

Shorelunch ze złowionych na Hornety walleye. Pychota! (fot. Tom Zenanko)

Oczywiście wszyscy polowali na rekordowego muskie. Codziennie też w niezwykłym barze przez środek którego przepływał potok (!), sącząc piwko słuchaliśmy opowieści o kolejnych spotkaniach oko w oko z potworem i przegranych pojedynkach.

Al Mass z jednym z największych wyjętych na turnusie muskie. (fot Alan Maas)

Pod koniec wyjazdu policzyliśmy z grubsza wyjęte ryby. Złowionych zostało około 30stu muskie. Wszyscy mieli bliskie spotkania lecz niektórym nie dane było chwycić legendę za kark i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Niżej podpisany miał najwięcej szczęścia bo udało mu się złowić aż 6 muskie.

Jeden z moich najmniejszych muskie.

Żadna z moich ryb nie zasługiwała jednak na miano okazu. Trzy z nich to maluchy 60 - 90 cm a trzy kolejne, średniaki - 90 - 110 cm. Największe ryby złowili Tom Zenanko, Al. Maas, Terry Groetken (wszyskie na Skinnera 15) i Kelly Cirks (Bullhead 6SDR i żyłka 0,20!) - wszystkie po 115 cm.

Terry Groetken ze swoją zdobyczą. (fot. Tom Zenanko)

Jak już wspomniałem codziennie ktoś miał bliskie spotkanie z „pięćdziesiątakiem” czyli 50cio calowcem (127 cm) a kilku gości przegrało bój z życiowym okazem. W sumie więc wszyscy wyjechali zadowoleni.

Nie oddam mojego Skinnerka - powiedział Terry! (fot. Tom Zenanko)

Dla nas najważniejsze było jednak to, że wszystkie niemal ryby złowiono na przynęty Salmo! Wyjątkiem był chyba tylko Jim Moynagh (zawodowy łowca bassów), który nie wytrzymał i kolejnemu „wąchaczowi” podrzucił przynętę miękką (tzw. skitter jig).

Kelly Cirks z kolejnym pięknym muskie złowionym na Skinnera 15 (fot. Tom Zenanko)

Przy okazji łowienia muskie złowiono oczywiście wiele innych ryb. Ładne walleye złowili Tom, Al. I niżej podpisany.

Niezły walleye wziął na Horneta ... (fot. Tom Zenanko)

Tom złowił pięknego szczupaka (ok. 8 kg) trollując za walleyem na Horneta 4SDR. W ogóle szczupaków złowiono sporo. W większości nie były to jednak duże sztuki (50 - 80 cm).

Gord Ellis z ładnym szczupakiem złowionym na Skinnera 20 RT (fot. Tom Zenanko)

Było też kilka bassów.

Jak już wspomniałem spotkań z dużymi rybami było sporo. Absolutnym przebojem okazał się Skinner - zarówno 15 jak i 20.

Skinner 15 był niekwestionowany przebojem ... Tom Zenanko z dumą prezentuje swoją zdobycz. (fot. Tom Zenanko)

Na tego większego nie łowiło zbyt wiele osób gdyż wymaga to niezłego samozaparcia i krzepy. Ten, kto spróbował rzucać nim jednak dłużej niż godzinę zwykle nie żałował swojej decyzji! Był to wspaniały test polowy tej unikalnej przynęty. Wnioski z niego (największe ryby niestety spadły) wyciągnęliśmy natychmiast i śmiem twierdzić, że po dwóch drobnych poprawkach (niewielka zmiana wyważenia i większe kotwice) mamy teraz najlepszego „twitchbaita” na świecie!

Mój pierwszy muskie z Lake of the Woods!

Najwięcej chyba spotkań z okazami na Skinnera 20, miał sympatyczny Gary Iskierka (oczywiście Polak z pochodzenia).

Gary Iskierka walczy z kolejną metrówką! (fot. Tom Zenanko)

Ostatniego dnia miałem przyjemność łowić z jego łódki wraz z Benem Johnsonem z Cabelas’a. Złowiliśmy kilka mniejszych rybek, w tym ja szczupaka 95 cm i muskie 94 cm (oczywiście na Skinnera 20RT), a na koniec dnia postanowiliśmy zajrzeć na daleki koniec Moore Bay.

Muskie uwielbiają duże przynęty ...

Kilka dni wcześniej w tej właśnie zatoce wielki jak na Lake of the Woods szczupak (ponad 10 kg) nieomal zabił się o burtę łodzi goniąc za moim Skinnerem 20 RSH. Gary łowił oczywiście na swojego ulubionego Skinnera 20 RT, ja postanowiłem nieco odpocząć i rzucałem mniejszym Skinnerem. Ben rzucał Warriorem Crank, który nawiasem mówiąc okazał się przynętą nr 2 wyprawy. Już na wlocie do zatoki, całej zarośniętej gęstymi łanami moczarki, rdestnic i rogatka, do burty „czerwonego diabła” Salmo odprowadził mu niezły muskie - ponad 120 cm. Kolejne nawroty i przeczesywanie krawędzi pola „sałaty” przyniosły upragnione branie ale niestety ryba nawet się nie zaczepiła. Popłynęliśmy zatem dalej w nadziei spotkania mojego szczupaka. Złowiliśmy kilka mniejszych sztuk i dopiero sam koniec zatoczki, zarośnięty do powierzchni zielskiem pokazał że opowieści o wielkich muskie w tym rejonie nie były wyssane z palca. Ogromny, szaro – zielony potwór z czerwonym ogonem, wielki jak pół naszej łodzi, wyłonił się nie wiadomo skąd (jak to zwykle czynią muskie) i powoli, spokojnie płynął za Skinnerem Garego dość długo wzdłuż burty. Gary próbował zastosować trick Ala Maasa - naszego mistrza muskie – „Jeśli widzisz rybę godną uwagi, która przypłynęła za twoją przynętą do łodzi a został ci tylko mały kawałek linki, przestań kręcić kołowrotkiem, przełącz manetkę swojego silnika elektrycznego ma max i uciekaj przed rybą!”. Zdarza się, że płynący w ten sposób za przynętą muskie, chwyta ją w końcu po ... kilkudziesięciu metrach!  Tym razem niestety nie mieliśmy nawet 3 metrów bez zielska a i muskie nie wyglądał na pierwszego lepszego! Była to z pewnością ryba, która doprowadziła w swoim długim życiu do palpitacji serca wielu wędkarzy! Nasz potwór zniknął tak niespodziewanie jak się pojawił (to również normalne dla muskie) zostawiając nas z rozdziawionymi gębami. Ile mógł mieć? Chociaż nie ma większego sensu mierzyć ryby, która została w wodzie powiem, że Gary ocenił ją na ponad 57 cali (145 cm) a Ben drżącym głosem stwierdził, że była to największa ryba słodkowodna, jaką widział w swoim życiu! Może powiecie, że to nie tak dużo. Trzeba Wam jednak wiedzieć, że tej wielkości muskie są zwykle niesamowicie grube w karku. Ten był właśnie taki! Wydawało się, że miał niemal półmetrowe karczycho! Największym niefartem było to, że nazajutrz opuszczaliśmy już gościnne progi Pipestone Point Resort nie mając szansy na ponowną próbę dobrania się do skóry potworowi z Lake of the Woods!

Tym razem to "tylko" szczupak ... (fot. Tom Zenanko)
 
Wieczór - czas potworów na LotW ...

... i mały potwór ...

Mille Lacks - jeden dzień polowania na rekord świata muskie

Gorące wiadomości od znajomych wędkarzy z Minnesoty, a konkretnie ze słynnego jeziora Mille Lacks, zmusiły nas do niewielkiej zmiany planów. Wprost z Kanady wyruszyliśmy przez Fort Frances, i Grand Rapids w kierunku Brainerd nad brzegiem wspomnianego jeziora. Po drodze odwiedziliśmy dwa największe na świecie sklepy ze sprzętem na szczupaki i muskie - Pastikas (www.pastikas.com) i Rollie&Hellens Musky Shop (www.muskyshop.com).

Takie woblerki serwuja na muskie ...

Nie muszę chyba tłumaczyć jakie wrażenie robią na każdym „normalnym wariacie” tysiące wielkich przynęt zgromadzone na stosunkowo niewielkiej powierzchni. W obu sklepach dowiedzieliśmy się jak oceniane są nasze przynęty, czego brakuje i jakie są ostatnie przeboje rynku muskie. Bardzo ciekawe i pouczające doświadczenia.

Nawet Bertusowi od nadmiaru zabawek drżały ręce!

No i kolejny raz podziwialiśmy repliki oficjalnego rekordu świata muskie, zlowionego przez Louisa Spraya  w październiku 1949 roku na Chippewa Flowage w Wisconsin. Rybka o dlugości 63,5 cala (161 cm) i masie blisko 70 Lbs (32 kg) naprawdę budzi podziw! Samo wyobrażenie sobie czegoś takiego na swojej wędce to już nie lada przeżycie.

Replika rekordu świata muskie (164cm) na każdym robi wielkie wrażenie!

Jezioro Mille Lacks  jest szczególnie bliskie mojemu sercu gdyż w ub. roku złowiłem tam mojego rekordowego muskie - 124,5 cm. Poza tym rok wcześniej udało mi się też wyjąć niezłego jak na Minnesotę szczupaka - 105 cm .  Tym razem niestety trafiamy na zmianę pogody. Wieje jak diabli a na tym jeziorze, podobnym do wielkiej miski, z wiatrem nie ma żartów. W ciągu kilku minut fale osiągnąć mogą dwa metry! Tak więc sprawdzamy kilkanaście miejscówek poleconych przez wieloletniego miejscowego przewodnika Correy’a Studera (aktualnie Salmo USA). Correy melduje, że ostatnio muskie na Mille Lacks zaczęły nieźle gryźć - złowiono dwie piękne sztuki (130 i 137 cm) a dzień wcześniej kilka nieco mniejszych. Przystępujemy więc do działania w bojowych nastrojach walcząc ze zmiennym wiatrem i falami. Ja łowię z Tomem a Rado i Kelly z Correyem. Niestety muskie nie chcą współpracować. Spotykamy się na lunchu i okazuje się, że Kelly złowił na Warriora szczupaka, który prawdopodobnie jest rekordem Minnesoty! Ryba o długości 45 cali (114,5 cm) wzięła w płytkiej, zarośniętej zatoczce, znanej również z wielu złowionych muskie.

Szczupak 115cm to na USA prawdziwy okaz! (fot Kelly Cirks)

Oczywiście płyniemy tam zaraz z Tomem. Zaraz też do samej burty Skinnera 15 odprowadza mi kolejny wielki szczupak. Na oko z 10 kg! Potem jeszcze dwa delikatne brania, po których na powierzchni między zielskiem pozostają metrowe wiry. Niestety na tym musimy kończyć bo przed nami długa droga do Wisconsin.

Trudno – może w przyszłym roku uda się pobić tu rekord świata? Fachowcy od muskie wróżą, że stanie się to właśnie na Mille Lacks i to niedługo!

Salmo Hodag Muskie Challenge

Koszulka turniejowa.

Wcześnie rano wyruszamy w kierunku granicy stanu Wisconsin aby wziąć udział w kolejnej, XVII już edycji jednych z największych w Am. Pn. zawodów w połowie muskie pod nazwą Hodag Muskie Challenge. Od tego roku głównym sponsorem imprezy jest obok władz miasta Rhinelander, firma Salmo USA.

Na wstępie jednak parę słów o Hodagu.

Pomnik potwora o naz HODAG straszy turystów już na wjeździe do Rhinelander.  (fot. Tom Zenanko)

Otóż jest to słynny potwór po raz pierwszy obserwowany w lasach północnego Wisconsin w 1986 roku. Obecnie Hodag to maskotka Rhinelander, bardzo wdzięcznie wykorzystywana jako miejscowa atrakcja turystyczna. Dla fanów tajemnic i zoologii podaję adres pod którym można dowiedzieć się więcej na ten temat : http://www.rhinelanderchamber.com/history.htm

Dla uczczenia miejscowego potwora firma Salmo stworzyła przynętę na muskie o tej samej nazwie.

Salmo Hodag

Zawody rozgrywane są na kilku jeziorach w okolicach Rhinelander już od 1987 roku i są wielkim, miejscowym świętem. Cała okolica żyje tą imprezą co mieliśmy okazję oglądać na każdym kroku. Organizacja oczywiście perfekcyjna za co wielkie słowa uznania należą się władzom miasta a w szczególności Jody Hanson miejscowej Izby Handlowej  i Dickowi Broshier – dyrektorowi zawodów.

W zawodach tradycyjnie wzięło udział 198 łodzi z 2 osobowymi załogami. W sumie więc 398 wędkarzy z kilku stanów. Przepisy były proste. Drużyny łowiły z łodzi, dwa dni w pięciu sektorach w okolicach Rhinelander.

Wszystkie trzy drużyny Salmo łowiły w sektorze 1, który zwykle był najlepszy.

Tuż przed startem. (fot. Tom Zenanko)

Liczyły się jedynie muskie o długości powyżej 34 cale (86,5 cm), które trzeba było dowieźć w stanie jak najbardziej żywym do jednego z punktów pomiarowych. Po dokonaniu rejestracji ryby wracały do wody i jeśli w ciągu 15 min nie pokazały się na powierzchni, były zaliczone. Trzeba tu dodać, że nie ma tam większych problemów z transportem nawet tak dużych okazów. Każda łódź wyposażona jest w duży zbiornik zasilany w świeżą wodę przez specjalną pompę a silniki o mocy 150 – 225 KM pozwalają pokonać nawet spore odległości do punktu pomiarowego w kilka minut.

Nagroda dla drużyny, która podczas 2 dni trwania imprezy zdobyła największą ilość punktów, wynosiła jak zwykle 20.000 USD w gotówce! Były też nagrody pieniężne za kolejne miejsca. Pojawiły się też pierwszy raz czeki za zgłoszenie ryb złowionych na przynęty Salmo.

Byliśmy bardzo dumni, gdy na otwarciu ujrzeliśmy ponad 400 głów ubranych w czapki Salmo!

Otwarcie zawodów.

Każdy uczestnik mógł się bez problemu zaopatrzyć w przynęty Salmo nawet te z najnowszej oferty w sklepie Rollie&Hellens, który stawił się na zaproszenie naszego dystrybutora. Chociaż wiadomo, że każdy zawodnik miał swoje tajne i sprawdzone przynęty, które przywiózł ze sobą, wiele Sliderów, Skinnerów, Jacków i Maas Marauderów znalazło nowych właścicieli. Nieźle sprzedaż „nakręciła” prezentacja, którą miałem przyjemność przedstawić zawodnikom.

Mój speech na temat historii i oferty SALMO chyba nie był zbyt nudny. (fot. Tom Zenanko)

Powiedziałem kilka słów o historii i planach na przyszłość naszej firmy a także sporo o ofercie na 2005 rok ze szczególnym uwzględnieniem przynęt na szczupaki i muskie oczywiście. Pokaz urozmaicony zdjęciami okazów złowionych na Salmo w Europie i USA (również w trakcie tej wyprawy) wzbudził duże zainteresowanie.

Zakwaterowaliśmy się w Micky’s Sunset Bay Resort nad brzegiem Boom Lake. W ciągu dwóch dni treningu zbieraliśmy informacje od miejscowych wędkarzy i łowiliśmy w różnych częściach jeziora. Było sporo szczupaków ale zgodnie z przewidywaniami miejscowych były to ryby niewielkie – 1- 2 kg. Złowiliśmy też kilka muskie, w tym największe Bertus Rozemeijer (43” – 110 cm)

Muskie Bertusa z trreningu.

i niżej podpisany (37” - 94 cm).

Niestety trening się nie liczył ... (fot. Tom Zenanko)

Oba na Skinnera 20. Było tez sporo spotkań z wymiarowcami. Wielu zawodników donosiło również o namierzonych pięknych rybach. Tak więc do boju przystąpiliśmy jako trzy drużyny Salmo w dobrych nastrojach. Rado łowił z Johnem Skau z La Crosse, Bertus z Kellym Cirksem a niżej podpisany z Tomem Zenanko.

Niestety jak to bywa na zawodach ryby brały słabo. Jeszcze pierwszego dnia złowiono 39 ryb. Ja byłem bliski wyjęcia dwóch metrowców. Oba wzięły na Skinnera 20 na stoku porośniętym charakterystyczną dla Boom Lake trawą.

Boom Lake w trakcie zawodów - tylko Skinner 20 i ciężka, wielogodzinna orka! (fot. Tom Zenanko)

Niestety wyglądało tak, jakby nie trafiły w przynętę. Oczywiście mieliśmy nadzieje, że drugiego dnia będą bardziej zdecydowane. Kolejny dzień okazał się jednak o wiele gorszy. Na naszym jeziorze zgłoszono jedynie 4 ryby! Jedną z nich złowił zresztą Kelly Cirks a drugą John Skau - obaj z drużyn Salmo (oczywiście na Skinnery 15). Złowiłem wprawdzie muskiego, ale niestety daleko mu było do wymiaru – miał może 60 cm a wziął oczywiście na Skinnera 20!

Zawody ostatecznie wygrała ekipa Lee Bastian i Scott Hansen, obaj z Rhinelander. Oba swoje muskie - 44" i 39" złowili oni na Lake George w stylu, który można by nazwać typowym dla tego gatunku. Pierwszego dnia namierzyli kilka niezłych ryb niedaleko punktu pomiarowego. Mimo dużego doświadczenia nie udało im się jednak sprowokować do brania żadnego z muskich, które odprowadzały przynęty do burty łodzi. Drugiego więc dnia postanowili spróbować skusić je jeszcze raz. Nie odpalając nawet silnika spalinowego odpłynęli kilkadziesiąt metrów od punktu pomiarowego na silniku elektrycznym. Pierwszy muskie zameldował się już 15 min od rozpoczęcia zawodów. Po zarejestrowaniu ryby wrócili w to samo miejsce i już 5 min później wyjęli drugiego! Obie ryby wzięły na spinnerbaita.

Pełna lista nagrodzonych drużyn (nagrodzono miejsca 1 – 10) przedstawia się następująco:

1. Lee Bastian i Scott Hansen, obaj z Rhinelander  (44" i a 39" muskie z Lake George). Bastian I Hansen wygrali  $20,000.00.

2. Kevin Black z Sun Praire, WI i Phil Graham z Waunakee (44" i a 37 1/2" muskie z Moens Chain). Nagroda $5000.

3. Dean Calhoun i Mike Lazers (43 1/2" i 36" z Moens Chain. Nagroda $2500.

4. Greg Van Zeeland i Tom Woods (38" i  37 1/2" muskie z Lake George).  Nagroda $1000.

5.  Robert Petrusky i Rick Merrill (46 1/4 " muskie z Lake George). Nagroda $550.

6.  John Schweizer I Matt Sexton (45 1/4" muskie z Lake Thompson). Nagroda $550.

7.  Luke Starks i Collin Tailifer (44 1/2" z Boom Lake). Nagroda $450.

8.  Adam Wiese i Scott Biscobing (35 1/2" z Oneida Lake). Nagroda $350.

9 i 10 (ex aequo).  Richard Hirman i Jerry Hirman (34" & 35 1/4 z Boom Lake) oraz Richard Eisenman i Robert Jelinek (42 3/4" muskie z Oneida Lake). Obie drużyny otrzymały czeki na $225 .

Zwycięzcy zawodów z organizatorami.

Wręczono też trzy czeki za złowienie ryb na przynęty Salmo. Największego muskie złowił Greg Van Zeeland (z pochodzenia Holender), który na zakupionego dzień wcześniej Slidera 10S RT dostał rybkę o długości 38 cali (96,5 cm). Greg zgłosił się do mnie po dedykację na szczęśliwej przynęcie. Spełniłem jego życzenie z wielką przyjemnością! Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku wręczymy tych czeków kilkadziesiąt!

Należy jeszcze raz podkreślić świetną organizację zawodów. Nie jest łatwo opanować logistycznie tak dużą grupę uczestników. Wszystko jednak odbyło się bez jednego zgrzytu, co oczywiście było wynikiem wielomiesięcznych, żmudnych przygotowań i pracy kilku osób z Rhinelander Chamber of Commerce. Dziękujemy raz jeszcze i do zobaczenia za rok Przyjaciele!

Rebeca Lake

Rebeca Lake

W dzień wyjazdu udało nam się zajrzeć jeszcze na dwie godziny na małe jeziorko koło Minneapolis o nazwie Rebeca. Zaczęło się świetnie. Namierzyliśmy kilka dużych ryb w gęstych grążelach i tylko kwestią czasu wydawało się skuszenie ich. Wkrótce też Tom zaciął ogromną rybę na pływającego Slidera 12 RGS. Widok był niesamowity! Ogromna, niczym wiadro paszcza wyłoniła się między grążelami w bryzgach wody. Tom próbował wydrzeć rybę z gęstwiny zielska korzystając z mocnego sprzętu. Innej drogi nie było. Ryba była naprawdę duża. Na moje oko co najmniej 15 kg! Wzięła Slidera prowadzonego po powierzchni niczym pstrąg suchą muchę. Zacięcie było porządne ale chyba jednak za słabe. Walka skończyła się więc szybko – po kilku sekundach. Warto było jednak lecieć przez ocean aby to zobaczyć!

Zaraz też Bertus zameldował o zacięciu kolejnego muskie o długości 43 cale (110 cm) na Maas Maraudera.

Muskie Bertusa złowiony na Maas Maraudera  w deszczu.

Po krótkim holu mogliśmy zrobić parę fotek. Nie minęło 5 minut i Terry wyjął na tą samą przynętę kolejną rybę o tej samej długości. Po chwili następny muskie odprowadził bertusowego Maraudera do burty łodzi. Niestety w tym momencie Tom otrzymał bardzo smutną wiadomość. W szpitalu w Minneapolis zmarła jego matka, z którą codziennie rozmawiał telefonicznie martwiąc się o jej zdrowie. Wróciliśmy do portu w strugach deszczu i bardzo minorowych nastrojach.

Zakończenie

I tak skończyła się nasza wyprawa. Jak zwykle bardzo owocna zarówno pod względem doświadczeń i przygód wędkarskich jak i nowych znajomości. Szczególnie cenne były nasze codzienne rozmowy o przynętach z doświadczonymi, amerykańskimi wędkarzami. O takim teście polowym wielu producentów może jedynie pomarzyć!

Na zakończenie specjalne podziękowania dla dwóch ludzi, bez których cała wyprawa nie mogłaby się odbyć. Jest to po pierwsze Steve Baumann – właściciel Salmo USA, zapalony łowca walleye i bassów, osoba wyjątkowa pod każdym względem ciesząca się wielkim uznaniem i szacunkiem w amerykańskim biznesie wędkarskim. Po drugie zaś wspomniany już kilkakrotnie Tom Zenanko. Najmłodszy w USA „Hall of Fame Angler”, autor wielu książek wędkarskich, wspaniały wędkarz i świetny kompan na łodzi. Właśnie Tom był organizatorem całej imprezy. Wielkie dzięki Tom!

Piotr Piskorski

 

 

Piesek Pete'a - jedyny, który oparł się atakom wilków (trzy inne zagryzły w zimie)

Udostępnij

Polowanie na muskie - USA/Kanada 09.2004 Z wędką świat - relacje z wypraw Szczupak, Muskie

Data utworzenia

ndz., 06/06/2021 - 16:04

Data modyfikacji

pt., 30/07/2021 - 17:07