Lutowe kropki

Na każdego rasowego miłośnika kropek pierwsze oznaki wiosny działają tak samo. Kiedy zbliża się TEN czas, wychodzimy z domu i głęboko wciągając mroźne powietrze szukamy podświadomie pierwszych, znajomych zapachów.

 

Utarło się stwierdzenie, że lutowe pstrągi są chude i słabe. Ostatnimi laty jednak zimy są  bardzo krótkie i niezbyt mroźne. Pokarmu w rzekach jest więc dużo i ryby żerują niemal bez przerwy.

Jeśli zima jest lekka pstrągi w lutym bywają bardzo grube!

Pierwsze w sezonie pstrągi

zadziwiają więc często kondycją. Nie wolno ich już lekceważyć. Chociaż żerują zwykle dość intensywnie korzystając ze sprzyjających warunków, złowienie ich nie jest tak łatwe jak w późniejszych miesiącach. Wiąże się to z kilkoma typowymi cechami wczesno-wiosennej rzeki. Po pierwsze więc – jeśli nie ma mrozu, wody jest sporo. Przekrój większości rzek pstrągowych powiększa się o tej porze roku dwu, trzykrotnie. Trzeba też wziąć pod uwagę, że ryby jak zwykle żerują tam, gdzie jest dostępny właściwy danym warunkom pokarm. Spływająca obficie z brzegów woda niesie o tej porze mnóstwo różnorodnego pokarmu we wszystkich warstwach rzeki. Pstrągi wcale nie muszą więc przebywać tuż przy dnie jak sądzi wielu wędkarzy.

Magiczna atmosfera zimowej rzeki ...

Typowa, wczesno-wiosenna woda jest ponadto mętna. Często jej przejrzystość sięga ledwie 10 - 15 cm. Trudno więc wypatrzyć potencjalne stanowiska ryb. Nawet jeśli zima była łagodna pstrągi nie mają ochoty na długie wypady za potencjalną zdobyczą a tym bardziej na pogoń za nią. Jest to efektem zarówno zimowego postu jak i niskich temperatur wody, które spowalniają wszelkie procesy fizjologiczne. Tak więc stajemy nad szerszą niż zwykle i głębszą rzeką, niosącą mętną i zimną wodę. Efekt jest taki, że aby obłowić dany fragment rzeki należy wykonać kilkakrotnie więcej rzutów niż na przykład w maju.

Oczywiście posługując się wiedzą o zwyczajach pstrągów a przede wszystkim doświadczeniem praktycznym, możemy znacznie zwiększyć swoje szanse w połowie lutowych kropkowańców. Aby tak się stało należy jednak spełnić kilka podstawowych warunków. Jednym z najważniejszych jest bez wątpienia –

Czytanie rzeki

Rzeka jest jak księga, którą należy nauczyć się czytać. Na jej brzegach i powierzchni wypisane są wskazówki dla wędkarza. Jeśli nie potrafi ich odszyfrować, łowi ryby właściwie przypadkowo. Oczywiście to, co przeczyta, musi też zrozumieć.

Oto przed tobą szeroki zakręt rzeki. Co musisz wiedzieć o takim miejscu? Co najmniej dwie rzeczy. Po pierwsze gdzie mniej więcej zaczyna się podmycie pod brzegiem. Po drugie w którym miejscu na środku nurtu dno zaczyna opadać tworząc charakterystyczny dla każdego zakrętu dół. 

Kolejne miejsce – długa prosta. Czy na powierzchni tworzą się wiry wskazujące na „muldy” na dnie? Czy nurt „idzie” środkiem, czy może któryś brzeg jest wyraźnie bardziej podmyty? A tu podręcznikowa miejscówka na okaz – wielkie, zwalone w nurt drzewo. Z której strony rzeka niesie więcej wody? Gdzie kończą się zatopione konary?  Jak długi jest „cień prądowy” za przeszkodą?

Takie odcinki w lutym trzeba dokładnie obłowić!

Doskonale procentuje oczywiście znajomość topografii rzeki - gdzie znajdują się odcinki o spokojnym nurcie, gdzie są ujścia starorzeczy i dopływów, gdzie rzeka płynie przez bagno lub występują źródliska.

Najważniejszą rzeczą jaką musisz „zgadnąć” jest jednak głębokość w miejscu, w którym właśnie znajduje się przynęta. Jest to absolutnie niezbędne, aby świadomie łowić pstrągi. Na rzece, którą dobrze znamy to bułka z masłem. Wystarczy rzucić okiem na brzeg i oszacować ile wody przybyło w stosunku do lata, kiedy widać było dno. Na nieznanej rzece jest to dość trudne. Warto jednak poświęcić trochę czasu aby „zrozumieć” nową wodę. Najlepiej w takiej sytuacji wykonać w charakterystycznych miejscach po kilka rzutów cięższą gumą. Jeśli dno nie zmienia się raptownie z piaszczysto – mulistego w żwirowo – kamieniste, to odgadnięcie głębokości na kolejnym, podobnym odcinku jest dość proste.

Analizując wskazówki, które podsuwa ci rzeka musisz na początku odpowiedzieć sobie na dwa pytania. Pierwsze to –

Gdzie jest pstrąg?

Zimowe stanowiska pstrągów zdecydowanie różnią się od tych, które zajmują one w pozostałych porach roku. Doświadczony wędkarz patrząc na typową, pstrągową rzekę bez trudu wskazuje miejsca „pewne” i wątpliwe. Niezależnie zresztą od pory roku.

Każda rzeka ma oczywiście swoje sekrety i swoją unikalną specyfikę. Tak więc jak zwykle procentują setki godzin spędzonych nad wodą.

Wskazówki dla początkujących? Proszę bardzo. Po pierwsze szukamy cieplejszej wody. W czasie mrozów temperatura wody w rzece spada czasami do 1-2 *C. Szukamy więc choć nieco cieplejszej. Zawsze taką znajdziemy poniżej źródeł i na odcinkach bagiennych.

Płytkie bystrzyny można w lutym spokojnie ominąć.

Na pewno należy unikać szybkich prądów, wypłyceń, zwężeń nurtu. Pamiętajmy, że pstrągi odpoczywając po tarle próbują najmniejszym możliwym wydatkiem sił zdobyć jak najwięcej pokarmu. Zwykle jeszcze w lutym nie obierają ostatecznych stanowisk. Zatrzymują się w miejscach o spokojnym, wolnym nurcie i tam czekają na łatwe kąski. Interesuje je właściwie wszystko to, co duże. Nic dziwnego, że najczęstszym łupem, zwłaszcza wyrośniętych egzemplarzy są w tym okresie żaby. Jest ich w naszym kraju sześć gatunków ale interesują nas te, które zimują w wodzie lub na skraju lądu i wody. Są to żaba trawna, śmieszka i wodna. Spędzają one zimę na dnie mulistych odnóg i zakoli lub w norach wykopanych w brzegu. Najczęstsza ofiarą pstrągów  pada żaba trawna gdyż zimuje w dużych skupiskach (po kilkaset osobników). Takie zimowisko żab jest jak suto zastawiona stołówka wyjałowionej, lutowej rzece.

Skraj nurtu i spokojnej wody - tutaj musi być pstrąg!

Należy wiedzieć, że żaby nie hibernują w zimie a tylko zwalniają procesy życiowe. Znaczy to, że są aktywne praktycznie cały czas. Stąd można je stwierdzić w pokarmie pstrągów nawet w okresie mrozów. Oczywiście podniesienie się temperatury wody zwiększa ich ruchliwość. Kolejny raz mamy tu więc do czynienia z geniuszem natury. W wielu potokach to właśnie obecność żab pozwala na istnienie silnej populacji pstrągów.

Wnioski z tej wiedzy są oczywiste. Skupiamy się na wszelkich zwolnieniach nurtu. Obławiamy bardzo dokładnie proste, pozornie nieciekawe odcinki zwłaszcza jeśli na dnie są muldy. Szczególna uwagę poświęcamy okolicy potencjalnych zimowisk żab. Są to zakola ze stojącą wodą i mulistym dnem, spokojne nurty omywające podmyty brzeg z urwanymi kawałami darni. Absolutnymi pewniakami są również ujścia rowów i starorzeczy.    

Każde zwolnienie nurtu musi być dokładnie przeczesane.

Znajomość potencjalnych stanowisk pstrąga to tylko pierwszy krok do sukcesu. Równie ważna, jeśli nie ważniejsza, jest odpowiedź na drugie pytanie –

Jak poprawnie podać przynętę?

Często właśnie późną zimą, kiedy wokół leży śnieg, łatwo zaobserwować po śladach jakie błędy popełnili poprzednicy. Najczęstszym z nich jest zajmowanie niewłaściwego stanowiska na brzegu. Należy pamiętać przy tym nie tylko o umożliwieniu sobie poprawnej prezentacji przynęty. Mimo mętnej wody i słabego zwykle światła, również maskowanie się ma znaczenie. Jeśli wychodzący do przynęty pstrąg nas zobaczy, to mamy go z głowy na czas wprost proporcjonalny do jego wielkości. Często dosłownie metr w jedną czy drugą stronę stanowi o tym, czy złowimy rybę czy nie.

Nawet czterdziestak w zimowej scenerii to wspaniała zdobycz!

Są takie dni w roku, kiedy praktycznie każdy, kto znajdzie się nad rzeką ma mnóstwo kontaktów z rybami. Pstrągi biorą wtedy niemal na każdą przynętę, niezależnie od sposobu jej prowadzenia. Początkujący marnują w takie dni większość okazji ale wpadają w „sidła czarnych kropek” do końca życia. Doświadczeni wędkarze wyciągają wiele ryb mając możliwość przetestowania różnych koncepcji.

Takie dni zdarzają się jednak zwykle wiosną – pod koniec kwietnia, w maju. Typowa, „lutowa” rzeka, to wymagający poligon, doskonale testujący wytrzymałość, cierpliwość i wiedzę wędkarza. Prawdziwy pstrągarz w takich warunkach hartuje się, przygotowując do wiosennej uczty.

Pstrągi są niezwykle wrażliwe na sposób prezentacji przynęty. Praktyka wędkarska wskazuje, że jest to o wiele ważniejsze od cech samej przynęty. Wiadomo więc już, że nie może ona poruszać się zbyt szybko. Dotyczy to oczywiście wszystkich kierunków w strudze wody. To znaczy, że niezależnie od tego, czy przemieszcza się ona wzdłuż nurtu, w poprzek czy w pionie, ruch ten musi być adekwatny do zimowego uśpienia przyrody czyli bardzo wolny.

Tu oczywiście pojawia się stary problem –

Z prądem czy pod prąd?

Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie. Taktykę łowienia najlepiej po prostu dostosować do własnych upodobań i temperamentu. Nie ma sensu męczyć się schodząc z nurtem rzeki jeśli kochamy łowienie dynamiczne i szybkie. Pamiętajmy, że ma to być przyjemność a nie katorga. Osobiście nie znoszę łowienia „pod prąd”. Niezależnie od pory roku staram się iść zawsze w górę rzeki. O zaletach tej taktyki pisano już wiele. Wymienię tylko najważniejsze:

  • podejście do ryby od ogona
  • przynęta spływa w sposób naturalny
  • pewniejsze brania i łatwiejsze zacięcie
  • bezpieczniejszy hol

 

Hol pod prąd niestety często kończy się utratą ryby!

Są rzecz jasna miejsca, które nawet przy takim wstępnym założeniu aż proszą się o podejście „odwrotne”. Często właśnie zimą stosuję taktykę powtórnego obławiania obiecującego miejsca. Najpierw z prądem a potem jeszcze raz pod prąd. Jeśli potrafimy cicho przemieszczać się po brzegu, taka taktyka często przynosi dobre efekty.

Łowienie pod prąd jest ponadto wskazane w przypadku obławiania długich, prostych odcinków rzeki z urozmaiconym dnem. Wykonujemy wówczas rzuty lekko w dół, pod drugi brzegi prowadzimy przynętę po łuku, niemal bez zwijania żyłki. Przypomina to łowienie wędką muchową na streamera. Gdy przynęta znajdzie się pod naszym brzegiem ściągamy ją wolno z dłuższymi przerwami. Łowienie pod prąd jest również wskazane jeśli brzegi rzeki są mocno obmarznięte a każde interesujące miejsce przykryte taflą lodu. Jedynym sposobem na dobranie się ukrytym tam pstrągom do skóry jest wpuszczenie pod taflę przynęty od góry.

Ja w miesiącach zimowych najczęściej łowię w poprzek rzeki. Rzucam w górę, lekko pod prąd i po zamknięciu kabłąka prowadzę przynętę jak najwolniej wykorzystując wybrzuszający żyłkę nurt. Jest to najlepszy sposób obławiania klasycznych  miejsc – wolnych prostek i zakrętów ze stojącą wodą. Trzeba zawsze uważnie obserwować rzekę i starać się zgadnąć jak układają się w danym miejscu prądy. Pstrągi zawsze zajmują miejsce, które przy najmniejszym wysiłku przyniesie najtłustsze kąski. Jeśli nie jest to więc stojąca woda mulistej zatoczki, to bez wątpienia ryby będą szukać osłony przed prądem. Jednocześnie muszą jednak obserwować co niesie woda. Należy więc szczególną uwagę poświęcić  najdelikatniejszym nawet oznakom nierówności dna.

Nawet w zimę należy starać się maksymalnie maskować przed rybami.

Obiecującą miejscówkę obławiamy bardzo dokładnie wykonując wiele, raczej krótkich rzutów. Trzeba raczej skupić się na precyzyjnym prowadzeniu przynęty i kontroli jej spływu. Brania są ledwo wyczuwalne, więc mimo ogólnego uśpienia dokoła musimy być czujni i gotowi na szybkie zacięcie. Pstrągi w zimę często łapią przynętę i płyną z nią w stronę wędkarza. Jeśli nie jesteśmy wystarczająco skupienia możemy nawet tego nie zauważyć. Niezbędna jest pełna kontrola wszystkich sygnałów. Każde drgnięcie żyłki, zakłócenie toru spływu przynęty, każdy podejrzany błysk w jej okolicy powinny być kwitowanie natychmiastowym zacięciem.

Przynętę należy prowadzić spokojnie. Nie znaczy to, że monotonnie. Okresowe podszarpywanie, tak skuteczne w połowie wszystkich drapieżników, pełni tu jeszcze dodatkową funkcję. Po prostu napinając żyłkę „łapiemy” lepszy kontakt z przynętą. Podszarpywanie to powinno być jednak bardzo delikatne. Są to właściwie ruchy wywołane drgnięciami nadgarstka.

Oczywiście detale dotyczące prowadzenia konkretnej przynęty należy dopasować do jej specyfiki. Zawsze jednak trzeba myśleć o tym, co w danej chwili naśladujemy. Inaczej łowimy jeśli imitujemy żabę wolno przemieszczającą się po dnie w mulistym zakolu a inaczej jeśli ma to być żaba znoszona z nurtem, która próbuje dotrzeć do powierzchni i potem do brzegu. Podstawowa różnica w prezentacji przynęty w tych przypadkach to zupełnie inna warstwa wody w której operujemy.

Zawartość żołądka dużego pstrąga w lutym -14 żab z dodatkami!

Pozostaje oczywiście jeszcze jedno zagadnienie. W przypadku pstrągów na tyle ważne, że warto mu poświęcić kilka chwil. Chodzi o to  -

Na co łowimy?

Nie ma recepty na najlepszy sprzęt do połowu pstrągów. Dobranie optymalnego zestawu zależy od wielu czynników z których moim zdaniem najważniejsze to – specyfika rzeki, wybrana taktyka połowu i … temperament wędkarza. Dlatego optymalny dla siebie zestaw każdy powinien stworzyć sam, na bazie własnych doświadczeń.

Opiszę więc swój zestaw, który od lat uległ tylko niewielkim modyfikacjom. Używam bardzo szybkich, raczej sztywnych wędzisk o akcji szczytowej i długości 2,3 m. Kołowrotek musi być niewielki, lekki, szybki (1:5), o niezawodnym kabłąku i hamulcu. Łowię zarówno na żyłkę jak i na plecionkę w zależności od pory roku i miejsca. Mimo wielu zalet plecionki stwierdziłem, że w czystej wodzie wpływa one niekorzystnie na ilość brań. Dlatego ostatnio coraz częściej używam żyłki. Przesadzanie z finezją powinno być karane! Wielu wędkarzy aby poprawić sobie komfort łowienia stosuje żyłki o grubości 0,20 mm a nawet cieńsze! Opowiadają oni później o rybach, które „nie dały się wyjąć”. Nigdy nie stosuję żyłki cieńszej niż 0,23 mm a zwykle jest to 0,25 mm. Plecionki to odrębny temat. Trudno posługiwać się tu grubością. Również opisy dotyczące wytrzymałości należy traktować z przymrużeniem oka.

Jeśli temperatura powietrza spadnie poniżej -5C lepiej od plecionki  sprawdza się żyłka. 

Moim zdaniem, niezależnie od tego czy jest to żyłka czy plecionka, węzeł zawiązany poprawnie na przynęcie powinien być bardzo trudny do zerwania w rękach. Oczywiście mówię o „moich” pstrągach. Łowię na rzece, w której spotkanie z półtora kilogramowym osobnikiem nie należy do rzadkości. Od początku mojej fascynacji tym gatunkiem marzę o złowieniu osobnika na miarę rekordu Polski. Widziałem takie ryby w mojej rzece i wiem, że ciągle jest to możliwe. Każdy, kto złowił kilka ryb o masie powyżej 2 kg w dobrej kondycji wie o czym mówię. Łatwo sobie wyobrazić wtedy co potrafi osobnik dwa razy większy!

Na koniec sprawa istotna choć zwykle mocno przeceniana –

Przynęty.

Tu oczywiście również nie ma uniwersalnej recepty. Znam wędkarzy, którzy skutecznie łowią prawie wyłącznie na niedoceniane ostatnio obrotówki. Inni za niezastąpione uważają niewielkie wahadłówki przypominające biżuterię. Bez wątpienia świetne są przynęty miękkie i małe „koguty”. Dzięki szerokiej gamie dostępnych główek można nimi łowić skutecznie niemal w każdych okolicznościach. Nie bez znaczenia jest również ich niewielka cena. Straty, którymi na większych rzekach trzeba się liczyć, mniej bolą.

Osobiście, od początku mojej pogoni za kropkami, ponad 90% czasu poświęcam woblerom. Moim zdaniem jest to najbardziej uniwersalna grupa przynęt. Posiadając kilka modeli w różnych wersjach doświadczony wędkarz poradzi sobie w każdej sytuacji. Woblery, które poleciłbym do zimowych połowów są raczej większe. Optymalna „zimowa” długość to 7 cm. Jeśli łowimy idąc w górę rzeki, w poprzek nurtu, niezastąpione są wersje tonące zbliżone do „suspending”. Taką przynętę bez trudu można doskonale zaprezentować zarówno w górnej strudze wody jak i przy dnie, w zakolach. Można też stosować woblery pływające z dłuższymi sterami (typu SDR). Lepiej jednak wybierać takie, które nie wypływają zbyt szybko. Zaletą ich jest możliwość szybkiego sprowadzenia na odpowiednią głębokość. Te same modele są niezastąpione do łowienia pod prąd na głębszych (poniżej jednego metra) odcinkach rzeki. W kwestii głębokości prowadzenia przynęty należy jednak zawsze być elastycznym. Generalnie lepiej jest zaprezentować przynętę zbyt płytko niż zbyt głęboko.

Oczywiście należy eksperymentować z wielkościami i kolorami. Sam stosuję zasadę, że im woda bardziej czysta, tym przynęta jest mniejsza a kolor bardziej naturalny.

Co jeszcze

nam potrzeba na lutowej wyprawie pstrągowej? Wspomniał bym o trzech rzeczach. Po pierwsze dobre „GoreTexy”. Pozwalają one nie tylko zmniejszyć straty w przynętach. Dla mnie ich główną zaletą jest możliwość dużo lepszego podejścia do miejsca co czasami wiąże się nawet ze zmianą brzegu. Często receptą na złowienie rekordowego kropkowańca jest podanie przynęty w nieco inny sposób niż wszyscy do tej pory. Poza tym w taki stroju nawet kąpiel „po szyję” nie musi oznaczać końca łowienia.

Czasami butospodnie przydają się również przy holu dużej ryby.

Drugi ważny drobiazg to okulary polaryzacyjne. Jestem pewien, że wiele pstrągów złowiłem właśnie dzięki nim. Zaglądając głębiej do podwodnego świata szybciej się uczymy i więcej wiemy.

Ostatnio zacząłem też nosić podbierak montowany pod plecakiem na specjalnym klipsie. Genialne, proste rozwiązanie w ogóle nie przeszkadzające w największych nawet krzaczorach. Co prawda do tej pory wszystkie okazy „wziąłem” ręką i nie przypominam sobie przypadku, w którym straciłbym dużą rybę przez brak podbieraka. Ciągle jednak mam nadzieję na spotkanie z królem mojej rzeki. Na takie spotkanie wolałbym być perfekcyjnie przygotowany.

Podbierak ma jeszcze jedną zaletę. Otóż łatwo w nim przetrzymać rybę do momentu, kiedy ustawimy aparat fotograficzny z samowyzwalaczem aby zrobić sobie zdjęcie. Potem tylko szybka fotka i możemy zwrócić rybie wolność. Nie namawiam do bezwarunkowego wypuszczania wszystkich pstrągów. Warto czasami skonsumować świeżą rybkę. Rozdawanie złowionych pstrągów czy magazynowanie ich „na święta” uważam jednak za niedopuszczalne.

Duży podbierak powinien znaleźć się na wyposażeniu każdego rasowego pstrągarza.

Na mojej rzece można zabrać dziennie jednego pstrąga, a na Twojej?

Piotr Piskorski

Wiadomości Wędkarskie 2009

Czasami butospodnie przydają się również przy holu dużej ryby.
Każde zwolnienie nurtu musi być dokładnie przeczesane.
Magiczna atmosfera zimowej rzeki ...
Nawet czterdziestak w zimowej scenerii to wspaniała zdobycz!
Płytkie bystrzyny można w lutym spokojnie ominąć.
Jeśli zima jest lekka pstrągi w lutym bywają bardzo grube!
Skraj nurtu i spokojnej wody - tutaj musi być pstrąg!
Takie odcinki w lutym trzeba dokładnie obłowić!
Zawartość żołądka dużego pstrąga w lutym -14 żab z dodatkami!
Hol pod prąd niestety często kończy się utratą ryby!
Duży podbierak powinien znaleźć się na wyposażeniu każdego rasowego pstrągarza.
Nawet w zimę należy starać się maksymalnie maskować przed rybami.
Jeśli temperatura powietrza spadnie poniżej -5C lepiej od plecionki sprawdza się żyłka.

Udostępnij

Lutowe kropki Z notatnika praktyka czyli Tips & Tricks pstrągi

Data utworzenia

czw., 27/01/2022 - 18:42

Data modyfikacji

pt., 28/01/2022 - 07:58