Musky - czyli - TO NIE MOŻE BYĆ RYBA!

Daleko za oceanem, w jeziorach i rzekach Ameryki Północnej, żyje kuzyn naszego szczupaka - Muskellunge - zwany też “ musky“ albo „muskie“. Jak mawia mój przyjaciel Bertus Rozemeijer – ryba tak tajemnicza, że do tej pory Amerykanie nie dogadali się,  jak należy poprawnie pisać jej nazwę. W ostatnich latach kilka razy miałem możliwość osobiście przyjrzeć się tej żywej legendzie. Łowiłem musky z doskonałymi, amerykańskimi wędkarzami. Sporo się od nich nauczyłem. Dość szybko do powiedzonek na temat musky dodałem swoje, które od razu zostało zaakceptowane – „this is not a fish – this is motherfucker!“.

Bez wątpienia żaden gatunek słodkowodny nie budzi za oceanem tylu emocji i nie jest otoczony taką aurą tajemniczości jak właśnie nasz bohater. Mimo iż należy do tej samej rodziny co nasz szczupak i jest do niego bardzo podobny, to jednak zupełnie inne stworzenie. Wątpię, żeby żyła gdzieś inna ryba, która swoim zachowaniem potrafi doprowadzić wędkarzy do takiej pasji i wywołać u nich tak intensywną wędkarską gorączkę! Amerykanie oczywiście też to zauważyli i już w latach 40stych ubiegłego wieku wstrzymali całkowicie odłowy gospodarcze musky.

Wypuszczanie każdego musky to norma!

Wymiar ochronny jest różny w zależności od regionu i wynosi od 100 do 140 cm! Zabijanie musky jest jednak uważane za zdecydowanie „nie trendy“! Większość złowionych ryb trafia więc z powrotem do wody (fot10). Wszyscy specjaliści są zgodni, że pobicie starego rekordu świata tego gatunku z roku 1949  (ok. 32 kg) jest jedynie kwestią czasu.

Ostrzegam jednak - kontakt z musky grozi poważnymi konsekwencjami. Jeśli przed kolejną wyprawą budzisz się z krzykiem i sprawdzasz poprawność naostrzenia kotwic swoich przynęt to dopadła cię - „musky fever” czyli -

Gorączka Musky!

Zwykle niestety jest to przypadłość nieuleczalna! Łowienie tej ryby, choć niezbędna do tego jest oczywiście wędka, nazywa się często „hunting” czyli „polowanie”. Bez solidnego przygotowania teoretycznego i praktycznego nie ma co liczyć na wyniki. Przeciwnik jest duży, silny i dysponuje przebogatym arsenałem sztuczek. Odjazdy pod łódź, błyskawiczne ucieczki w stronę wędkarza, metrowe skoki z powietrznymi akrobacjami to norma! Do tego dochodzi specyfika połowu. Każda wada sprzętu czy rozprężenie łowcy skutkuje zwykle porażką i oczywiście kolejną opowieścią do niezliczonego zbioru mrożących krew w żyłach historii o tym „pure muscle with teeth“.

Generalnie każdy drapieżnik stara się być tam, gdzie jego ulubione ofiary. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy musky przez jakiś czas przebywają w pozornie bezsensownych miejscach. Na przykład na rozległej, piaszczystej płyciźnie. Jest to jednak zawsze związane z ich aktualnymi preferencjami pokarmowymi. Myślę, że taka sytuacja, którą obserwowałem na jez. Mille Lacks w Minnesocie, miała związek z nocnym polowaniem musky na sandacze. Nocą napełniały więc brzuchy sandaczami, by w dzień wylegiwać się na płyciznach gdzie z racji cieplejszej wody szybciej trawiły ten smakowity posiłek. Oczywiście dodatkowo i „przy okazji” doprowadzały wędkarzy do szewskiej pasji bo niemal kompletnie nie reagowały na żadne przynęty! Jeden z nich, chyba z ciekawości i jakby półgębkiem zaatakował w końcu mojego czerwonego Slidera. No ale był to bez wątpienia pierwszy Slider w tym jeziorze ... Ryba z pewnością nie była największa z kilkunastu, które w tym miejscu widzieliśmy a mierzyła ... 124 cm!

Mój pierwszy w życiu musky łowiony na Slidera 10S RT w jez Mille Lacks. (fot. Tom Zenanko)

Zarówno szczupak jak i musky to ekstremalni drapieżcy siejący postrach w swoim środowisku. Są w stanie pożreć praktycznie wszystko co się rusza a jest nieco mniejsze od nich. Musky znany jest jednak ze szczególnego upodobania do dużych ofiar.

Dość dobrą ilustracją „odmienności” musky oraz jego upodobania do ...  dziwnych przynęt jest historia pokazana na krótkim filmiku umieszczonym przez amerykańskiego wędkarza na YouTube. Widać na nim jak spory musky zabiera mu z wędki ... kurczaka upieczonego na rożnie i rzuconego „dla zabawy” do jeziora! Czy tak zachowuje się „normalna” ryba?! Polecam - http://www.youtube.com/watch?v=MhSqtbu_24M

W zasadzie do połowu tego drapieżnika nie stosuje się przynęt mniejszych niż 15 cm, co w przypadku szczupaka dla wielu wędkarzy jest górną granicą. Najczęściej używane są jednak woblery o długości 18 – 25 cm, wielkie, 20 – 45 cm „gumy” i rozmaitej konstrukcji przynęty „obrotowe” (podwójne, spinnerbaity, tandemy z gumami, itp.). Generalnie widok kolekcji przynęt zaawansowanego w chorobie łowcy musky, budzi u europejskiego miłośnika szczupaków długotrwały szok. W przypadku musky nie ma po prostu „za dużej” przynęty!

Czy "tym" się rzuca? Oczywiście!
 

Konsekwencją stosowania przynęt o masie 100 – 300g musi być oczywiście bardzo mocny sprzęt. Jest to więc często zestaw z którym śmiało można wybierać się na rekiny albo inne morskie potwory! Oczywiście wielu amerykańskich wędkarzy mocno przesadza w tej kwestii używając sprzętu zbyt topornego do wszystkich przynęt. W rezultacie wystarczy żeby jeden z elementów zestawu o wytrzymałości np.50 kg miał wytrzymałość „jedynie” 25 kg (np. kółko łącznikowe) i awaria gotowa.

Swojego największego musky o długości 131 cm wyciągnąłem na Skinnera 15 cm Salmo używając raczej delikatnego zestawu „jerkowego” – kij 210 cm cw. 80g, multiplikator niskoprofilowy Daiwa „Fuego” i plecionka 0,20 mm. Hol trwał około 5 minut i nie należał do najbardziej dramatycznych w moim życiu. Chociaż z podebraniem ręką były małe problemy... 

Nawet najwięksi kozacy od połowu muskie stwierdzili, żę im zaimponowałem tym podebraniem 50cio calowca! 
 

Żerowanie nocne to kolejna różnica w porównaniu ze szczupakiem. Szczupak w zasadzie jest aktywny do krawędzi nocy a później odpoczywa. Musky nie dość, że żeruje, to szczególnie latem często lepiej bierze nocą niż w dzień. Połowy nocne musky to oczywiście dodatkowa, oryginalna atrakcja.

Klasyczne miejsce żeby wypróbować przynętę powierzchniową! (fot. Tom Zenanko)
 

Jest to jednak sport tylko dla najlepszych. Poruszanie się w ciemnościach po najeżonych kamiennymi rafami jeziorach może być niebezpieczne. Musky dużo lepiej od szczupaka reagują też na przynęty powierzchniowe. Zdarza się, że wychodzą do nich z kilku metrów, atakując niezwykle dynamicznie i widowiskowo. Nic dziwnego, że wśród łowców musky łowienie z powierzchni uważane jest za najbardziej emocjonujące.

Nocny muskie z Lake of the Woods.
 

Miałem wiele brań musky z powierzchni. Jedno z nich z pewnością pamiętał będę do końca życia. W sumie niewielka ryba – około 90 cm długości – brała mi na Turbo Jacka (powierzchniowiec z turbiną w ogonie) pięć (!) razy za każdym wyrzucając przynętę w powietrze i wyskakując za nią wysoko! Niestety tego furiata nie udało się zaciąć ...

Masz już mocny zestaw i komplet przynęt!

Jesteś gotów na spotkanie potwora? Nic bardziej mylnego. Tak, jak w przypadku innych drapieżników, kluczowym elementem sukcesu jest prezentacja przynęty. Aby dać sobie szansę należy najpierw zapomnieć wszystko, co wiemy o łowieniu szczupaków. Warto wynająć przewodnika, który pozwoli oszczędzić wielu nieudanych wypraw! Dwa hasła trzeba zapamiętać i powtarzać jak mantrę – „prędkość“ i „ósemka“! O co tu chodzi? Po pierwsze – większość przynęt trzeba prowadzić o wiele szybciej niż przy połowie szczupaków. Najskuteczniejsza zwykle  jest bardzo agresywna i szybka prezentacja. Obławiamy też dzięki temu większy  obszar poszukując tzw. „hot fish“ czyli aktywnych w danym momencie drapieżników.

Tak to właśnie wygląda po  braniu na "krótkim dyszlu"! (fot. Tom Zenanko)

Po drugie - musky jest stworzeniem bardzo ciekawskim. Znana powszechnie jest jego skłonność do podążania za przynętą do samej burty łodzi. Często kolejna zmiana przynęty i techniki prowadzenia powoduje następne „wyjście” pozornie zniechęconej już ryby. Zdarzą się dni, kiedy wędkarze widzą kilkanaście takich akcji, z których żadna, mimo różnych zabiegów, nie kończy się nawet zacięciem ryby! Wygląda też na to, że musky kompletnie ignoruje widok człowieka. W każdym razie potrafi długo pływać koło łodzi jakby drwiąc sobie z wędkarzy wychodzących ze skóry aby go złowić! Właśnie dlatego wymyślono „ósemkę”. Przynęta musi jak najdłużej pozostawać w wodzie. Skręcamy więc linkę niemal do samego przyponu, zanużamy wędkę jak najgłębiej i wykonujemy szczytówką szerokie, koliste ruchy. Mogą one mieć kształt ósemki lub zera. Ważne, aby przy tym przynęta cały czas pracowała.

Zrobienie poprawnej "ósemki" wymaga sporo wysiłku.

Wielu przewodników twierdzi, że ponad 80% swoich ryb złowili właśnie dzięki tej technice (fot8). Ponieważ nie zawsze widać rybę, która płynie za przynętą, do kanonu taktyki połowu musky należy kończenie KAŻDEGO rzutu „ósemką”! Prawdziwy łowca niezależnie od miejsca i sytuacji każdy rzut kończy co najmniej jedną „ósemką”. Daje to szansę na zaobserwowanie płynącej głębiej lub w większej odległości ryby i kontynuowanie „ósemek” aż do skutku. Zdarza się, że musky bierze po minucie takiego machania mu przynętą przed pyskiem! Stąd wędziska do połowu musky mają długość 2,4 – 2,7 m. Krótszą wędką ciężko jest wykonać poprawną „ósemkę” a ponadto od ciągłego schylania się, bardzo szybko wysiada kręgosłup.

Niesamowita przygoda spotkała mojego  Mistrza i przyjaciela Bertusa Rozemeijera podczas pobytu na Lake of the Woods w Kanadzie. Wspólnie z jednym z amerykańskich wędkarzy obławiali sporą zatokę o mało obiecującym wyglądzie ale dobrej renomie. Emocje szybko opadły gdyż co prawda zaraz na początku Bertus miał „wyjście” do powierzchniowego Turbo Jacka ale ryba zrezygnowała z ataku tuż przy łodzi. Po godzinnym dryfie bez efektów, znaleźli się na środku bardzo płytkiej części tej zatoki. Na dnie był piasek z niewielkimi muldami i małymi kępkami roślinności w którym mógłby się schronić co najwyżej 15cm okonek. Bardzo czysta woda pozwalała z łatwości stwierdzić, że w zasięgu wzroku nic większego nie ma. Amerykanin spokojnie „czesał” wodę ale Bertus w końcu nie wytrzymał i zasugerował zmianę miejsca na głębsze. Dyskusja na temat czy głębokość przekracza metr czy nie, skończyła się zanurzeniem szczytówki bertusowej wędki w celu empirycznego rozstrzygnięcia  problemu. W momencie, w którym Turbo Jack wiszący na przyponie zanurkował tuż przy burcie w ślad za szczytówką, spod łódki wypłynął wielki musky i capnął przynętę! Oczywiście zanim Berus ochłonął i próbował wykonać zacięcie, musky odpłynął zostawiając obu panów z zachlapanymi okularami. Musiała to być ryba, która godzinę wcześniej przypłynęła za przynętą,  po czym schroniła się w cieniu łodzi uznając to miejsce za dobrą kryjówkę!

W jednym z tekstów o musky przeczytałem – „15 kilowiec dostarczy ci wrażeń na całe życie, 20 kilowiec zatrzyma twoje serce!”. W sumie nie jest to zachęcająca perspektywa, szczególnie dla osób niepewnych swego serca ... Ale czyż nie warto chociaż spróbować ?

Furia przy burcie łodzi! (fot. Tom Zenanko)
 

Piotr Piskorski

 

Udostępnij

Musky - czyli - TO NIE MOŻE BYĆ RYBA! Z wędką świat - relacje z wypraw musky, Muskie

Data utworzenia

wt., 07/09/2021 - 13:45

Data modyfikacji

wt., 07/09/2021 - 14:25