Wyprawa na muskie - Lake of the Woods 2005

W dniach 13-25.08.2005 na zaproszenie AWC Distributing - SALMO USA mieliśmy kolejną okazję przetestować nasze przynęty na wodach Ameryki Północnej, łowiąc razem ze znanymi postaciami amerykańskiego rynku wędkarskiego.

Pierwszym i najważniejszym etapem naszej wyprawy był pobyt nad słynnym

Lake of the Woods w Kanadzie

Lake of the Woods to nie tylko ryby - codzienne spotkania z dzikimi zwierzętami to część przygody!

Wspaniały tydzień, podobnie jak w ubiegłym roku, spędziliśmy tam razem z naszymi przyjaciółmi współpracującymi z dystrybutorem oraz z zaproszonymi gośćmi - VIPami wędkarskiego świata USA. Kolejny raz mieliśmy więc przyjemność spotkać wielu wspaniałych przedstawicieli amerykańskiego biznesu wędkarskiego.
Tom Zenanko – mózg tej wyprawy, doskonały, wszechstronny wędkarz i świetny organizator, dbał o częstą wymianę załóg na wszystkich łodziach - nawet kilka razy dziennie. Celem było stworzenie warunków do lepszego poznania się a także umożliwienie naszej załodze Salmo zaprezentowania szerokiej oferty naszych produktów wszystkim gościom.

Tom Zenanko - manager Salmo USA i mózg wyprawy

Przedsięwzięcie okazało się wielkim sukcesem i można powiedzieć, że osiągnęliśmy wszystkie nasze cele. Otrzymaliśmy wiele pozytywnych opinii na temat naszych produktów a także kilka nowych pomysłów i sugestii. Bardzo to doceniamy. Trudno o lepsze warunki do tworzenia przynęt niż podczas łowienia i rozmów z doskonałymi wędkarzami w bajecznej scenerii Lake of the Woods. W tym roku ryby wydawały się o wiele bardziej chętne do współpracy niż w ubiegłym, co też było bardzo ważne. Mimo typowo letniej pogody i wysokich temperatur szczupaki i muskie przebywały na płyciznach, co znacznie zwiększało nasze szanse na ich spotkanie.

Niektórzy goście przylecieli samolotem!

Już w drodze z lotniska Winnipeg do hotelu nie udało się ukryć podekscytowania. Nasi przewodnicy przybyli do Pipestone Point Resort dzień wcześniej. Podczas gdy Tom sprawdzał, czy wszystko jest gotowe na przyjęcie naszych VIP-ów, reszta załogi Salmo USA zaczęła łowić wokół półwyspu Pipestone. Nasi znajomi zanotowali kilka spotkań z muskie i niespodziewanie złowili kilka pięknych szczupaków. W zeszłym roku szczupaki złowiono tylko podczas trollingu na sandacza. Z tych powodów oczekiwaliśmy spektakularnych rezultatów.

Szczupaków na tej wyprawie złowiliśmy dużo.
 
Metrówka złowiona przez Jasona Mitchella na Stinga 12 
 

Polska flaga nad Lake of the Woods

Do Kenory dojechaliśmy z Winnipeg z Tomem a następnie przesiedliśmy się na ogromną łódź Pete'a, aby dotrzeć do jego campu na półwyspie Pipestone. Z wysokich masztów przywitały nas dwie flagi - kanadyjska i polska oraz banery Salmo i Vexilar. Był to bardzo miły widok!

Fasada Pipestone Poin Resort przedstawiała się nader okazale!

Po wylewnym powitaniu z załogą Salmo USA i tuż po zapoznaniu się z wynikami z ostatnich dwóch dni rozpoczęliśmy własne przygotowania wędkarskie. Mimo wielu starań pierwsze dni przyniosły znacznie mniej kontaktów z rybami. Później było raz lepiej, raz gorzej. Zwykle raz muskie gryzły dobrze, raz szczupaki. Mimo to każdego dnia ktoś opowiadał historie o swoim spotkaniu z dużą rybą.
Dla nas wszelkie uwagi i sugestie dotyczące skutecznych modeli i kolorów przynęt były bardzo ważne. Spotkania w barze Pete's oraz wieczorne dyskusje przy lampce kanadyjskiej whisky były bardzo interesujące i pouczające. Tylko Tom - menadżer Salmo USA - był trochę zawiedziony. Chciał sporządzić listę topowych przynęt Salmo na szczupaki i muskie, aby skupić się na promocji tego konkretnego modelu jednak co zrobić jeśli wszystkie modele okazały się skuteczne?! Podobnie jak w ubiegłym roku goście mogli w pełni korzystać z magazynu przynęt Salmo. 
Zwykle każdy miał już swój ulubiony typ przynęty i najczęściej już pierwsze godziny łowienia w Lake of the Woods potwierdziły, że wybór był doskonały.

Cyple z kamiennymi rafami to typowe "points" - najlepsze miejsca na wielkie drapieżniki.

Dlatego w bardzo krótkim czasie doczekaliśmy się wytypowania kilku modeli idealnych na to łowisko. Nie udało nam się określić jednej najlepszej przynęty, ale nauczyliśmy się czegoś jeszcze ważniejszego. Potwierdzono, że bogata oferta Salmo pozwala wędkarzowi dobrać przynętę odpowiednią na określone warunki nie tylko pod względem wielkości i koloru. Pozwala bowiem na łatwe znalezienie przynęty, która idealnie pasuje do temperamentu wędkarza i stylu łowienia. I dlatego wszystkie działają!

Zestaw "muskie nr 1" ...

Ryby i przynęty

Różne przynęty okazały się skuteczne na muskie i szczupaki, ale powiedziałbym, że większość ryb złowiono na Skinner 15 i Warrior Crank. Obie przynęty nieco ulepszone na podstawie zeszłorocznych doświadczeń pokazały całą swoją świetność.

 

Al z kolejnym muskie złowionym na Skinnera 15

Najlepszym kolorem był RGS, podczas gdy ubiegłoroczny najlepszy Red Tiger trochę nas rozczarował.

Pod okiem mistrza Skinner działał jeszcze lepiej!

Osiągnęliśmy również świetne wyniki w nowych mniejszych wersjach Maas Maraudera i Turbo Jacka.

Steve Quinn z rybą złowioną na Maas Maraudera

Również Fatso Crank (zarówno większa, jak i mniejsza wersja, nowość na sezon 2006) okazał się bardzo dobry.

Jason Mitchell z muskie złowionym na Fatso Crank 14

Whitefish 18F potwierdził swoją dobrą opinię, a trzeciego co do wielkości muskie złowił Steve Baumann na... Bullheada 8SDR, oczywiście przypadkowo podczas łowienia bassów.

Ryba złowiona na Whitefish 18F przez grafika pisma Musky Hunter - Jima Bortza

A propos bassów – najlepszymi przynętami na nie były Hornety i Boxery. Jim Moynagh – światowy ekspert w dziedzinie bassów pokazał nam, że łowienie basów nie stanowi dla niego problemu bez względu na warunki! Jim właśnie rozpoczął z nami współpracę przy projektowaniu przynęt na ten najpopularniejszy gatunek ryb w USA.

Połów bassów pod okiem mistrza Jima Moynagh to wielkie przeżycie i wspaniała lekcja wędkowania!

Bardzo to doceniamy i mamy nadzieję, że ta współpraca zaowocuje być może już w przyszłym sezonie nowymi przynętami Salmo na mało i wielkogębowce. Przy okazji, podobnie jak w zeszłym roku, Jim przypomniał, że zaczął od łowienia muskie i że nadal jest w tym dobry. W ciągu 3 dni pobytu złowił sześć muskie, w tym drugiego co do wielkości!

Jason Mitchel z małogębowcem złowionym na Horneta 5F

Tym razem nikt nie łowił specjalnie sandacza. Jednak niektóre zostały przypadkowo złowione na duże przynęty. Czasami tylko kilku wędkarzy próbowało trollingować, aby złowić ryby na obiad dla wszystkich. Zazwyczaj trolling Hornetem 4 lub 5DR, a także naszą nową przynętą na 2006 rok - Frisky 7DR kończył się po kilku metrach uderzeniem walleye. Ryby były zazwyczaj małe (05 – 1 kg), ale złapanie pożądanej ilości nie stanowiło żadnego problemu.

Bassy brały też na duże przynęty!

Nasz Mistrz - Alan Maas niestety znowu nie miał szczęścia. Wygląda na to, że ciąży na nim jakieś przekleństwo Lake of the Woods. Nikt nie wątpi w jego najwyższe umiejętności wynikające z lat wędkowania i przewodnictwa. Codziennie ktoś łowił muskie na łodzi Ala.

Kolejny muskie na łodzi Ala.

Sam Al  jednak codziennie miał na haku co najmniej jedną dużą rybę, niestety żadna z nich nie trafiła do łodzi. Kiedy kolejny muskie (według świadków grubo ponad 50 cali) po agresywnym uderzeniu na Maas Maraudera złamał wędkę, Al postanowił skupić się na kierowaniu łodzią i zrezygnować z łowienia.

Nie trwało to jednak długo i Al dość szybko wrócił do pracy. W końcu złapał muskie - 115 cm, ale najwyraźniej nie był zadowolony ze swoich wyników. Muskie po raz kolejny pokazały, że są równie odważne i piękne, co nieprzewidywalne!

Dokąd teraz?

Nasze ryby

Niżej podpisany udowodnił, że ​​umie posługiwać się swoimi przynętami. Poza tym ma trochę szczęścia... ;o)
Pierwsze dni nie zapowiadały żadnych sukcesów. Powinienem powiedzieć tak: "Załoga Salmo rozgrzewała się zapoznając się ze specyfiką łowiska". Na co dzień ktoś brał udział w walce z dużą rybą - wygrał lub przegrał, ale ja przez pierwsze dwa dni nie widziałem w ogóle dużej ryby.

Codziennie ktoś donosił o bliskim spotkaniu z bestią!

Potem udało mi się złowić kilka ładnych szczupaków, w tym dwa nieco powyżej jednego metra.

Szczupaki brały też na Warriora Cranka

Muskie jednak najwyraźniej unikały naszych przynęt.

Szczupaki dzieliły zatoki z muskie.

Pech zakończył się wreszcie 17 sierpnia - historyczna data, bo tego dnia wędkarze z naszej grupy złowili... 10 muskie!
Wszystko zaczęło się od naszego słynnego wędkarza basowego Jima Moynagh. Jim złowił tego dnia 4 muskie. Trzy nie były duże – 70 – 100 cm, ale czwarta…! Jim jest znany z doskonałego wyczucia sytuacji. Przeniósł łódź w rejon, w którym nikt jeszcze nie łowił. Mały (3 na 3 km!) archipelag wysp - French Narrows. Zatrzymał się przy małej wysepce, którą wkrótce nazwano dumnie „Musky Island” - 80 na 100 metrów powierzchni z małym domkiem i małym pływającym pomostem. Jim wysłał swojego Mass Marauder SNO właśnie pod ten pomost. Wkrótce ogromny plusk na powierzchni potwierdził, że była to idealna decyzja! Ogromny muskie wyskoczył spod pomostu metr nad powierzchnię, energicznie potrząsając głową! Warto wiedzieć, że muskie po prostu uwielbiają takie kryjówki i nie przejmują się obecnością ludzi i łodzi. Walka była ciężka i bardzo energiczna, ale stosunkowo krótka. Muskie wkrótce trafił do ogromnego podbieraka. Po obejrzeniu zdjęć tej ryby postanowiłem już nigdy nie używać podbieraków. Pomimo tego, że był to podbierak w pełni profesjonalny - ogromny, gruby, mocno zaimpregnowany, bezwęzłowy podbierak przypominał ofiarę wypadku drogowego. Zdjęcia mówią wszystko.

Przepięknej rybie Jima podebranie podbierakiem niestety nie wyszło na dobre!

Miejmy nadzieję, że ta piękna okazowa ryba (50” czyli 127 cm) złowiona przez Jima przetrwa i nadal pływa w Lake of the Woods. Rado i Jim wrócili do bazy na kolację, wciąż podekscytowani tym połowem. Kiedy większość załogi zdecydowała się kontynuować „łowiąc teoretycznie” - w barze, my postanowiliśmy spróbować ponownie w realuj. Dzięki 250-konnemu silnikowi Jima dopłynęliśmy na Muskie Island w kilka minut. Miałem na wędce szczęśliwego Skinnera 15RGS, ale ponieważ robi się ciemno, postanowiłem zmienić kolor na GT. "Dobry wybór!" – stwierdził Jim. Docieramy do południowo-wschodniego punktu wyspy, gdzie głazy tworzą długi półwysep skierowany w stronę otwartej wody – klasyczny "point" -  kryjówka dużego drapieżnika. Dryfujemy dość szybko, nie dalej niż 10 metrów od brzegu. Po kolejnym rzucie jak zwykle obserwuję przynętę, aż prawie dopłynie do łodzi. Kiedy mam około pół metra żyłki, ogromna ryba połyka Skinnera! Momentalnie sielanka połączona z kontemplacją zachodu słońca zamienia się w wędkarski hardcore! Muskie jest ogromne i pełne energii. Robi ogromne pluski i nurkuje pod łodzią.

Bestia już pod łodzią!

Nie muszę niczego ogłaszać - moi kumple z łódki  już wiedzą. „Cholera – może jest większy niż mój!” – krzyczy Jim. Szczerze mówiąc, nie mam nic przeciwko temu! Ryba nie ucieka za daleko, walczy ostro, ale blisko łodzi lub pod nią. Nie wiem ile razy próbuję mam ją koło burty ... Następnie kilka razy próbuję złapać ją pod skrzela. Ręce mi się trzęsą. Nigdy nie złowiłem tak ogromnej ryby! Niewiarygodnie szeroki kark! Gdzie do diabła są te skrzela?! Muskie ma miękki fałd skóry za pokrywą skrzelową, co utrudnia włożenie tam dłoni. Na szczęście Skinner siedzi mocno w pysku ryby! Zdaję sobie sprawę, że to już druga piękna ryba złowiona w tym roku na tego Skinnera! Pierwszym był szczupak o długości 112 cm złowiony wiosną w Szwecji! Uderzył dokładnie w tych samych okolicznościach - pół metra od łodzi. Wreszcie po kilku próbach udaje mi się złapać rybę jak należy! Próbuję ją podnieść. Nie jest to łatwe – waży pewnie koło 20 kg! Siadam i odkładam nogę, aby stworzyć przeciwwagę i nie pozwolić rybie wyrzucić mnie za burtę. Wreszcie mam go w łodzi!

Nie jest łatwo taką rybę podebrać pod skrzela ...
 
JEST!

Ryba jest piękna - ma wszystkie łuski i piękne płetwy. Dzika radość, gratulacje i pomiar - 130 cm (ponad 51 cali). W ten sposób ustanowiłem ten rekord wyjazdu - nikt podczas tej wyprawy nie złowił większego okazu!

Przepiękna, zdrowa ryba. 51 1/2" - 130cm

Robimy kilka zdjęć i mój potwór bezpiecznie wraca do jeziora w dobrym stanie. Dryfujemy dalej i mijamy pomost, na którym trzy godziny wcześniej Jim złowił swoją rybę, po czym przesuwamy się 20 metrów w lewo w stronę kolejnej większej wyspy. Tutaj widzę ładną rybę podążającą za moim Skinnerem, znowu bardzo blisko łodzi. Ryba jest nieco mniejsza, ale na pewno ponad metr, niestety rezygnuje. No cóż, nieważne! Jestem teraz na fali! Kilka rzutów i kolejne branie. Moi koledzy zaczynają robić nieprzyjemne komentarze. „Mały” – staram się załagodzić sytuację. Cóż - nie bardzo pomaga. Ale muskie jest w rzeczywistości mały - około 90 cm. Wnoszę go na łódkę niemalże klasycznym łososiowym uchwytem za ogon.

Chwyt "łososiowy" na muskie? czemu nie!?

W przypadku tak małych sztuk może to być nawet dobra metoda - z pewnością nowa! Wkrótce robi się ciemno, więc wracamy do bazy. W bazie jest gwarno i szczęśliwie bo prawie każdy miał spotkanie z dużą rybą. Tak więc uczta trwa nieco dłużej niż zwykle.
Następnego dnia łowię z Tomem. Cel jest prosty - muszę złapać muskie do kamery. – Dobra, nie ma problemu – mówię – jaki rozmiar chcesz? – 50 cali wystarczy – mówi skromnie Tom. Jedziemy oczywiście na Musky Island. Tom przygotowuje kamerę, a ja próbuję uruchomić silnik elektryczny.

Musky Island - spod tego pomostu Jim wyciągnął swój okaz.

Zanim jednak to zrobię, muszę zbliżyć się do brzegu na głównym silniku. Nie mam wystarczającego doświadczenia iw efekcie jadąc do silnika elektrycznego jesteśmy zbyt blisko brzegu. Dodatkowo muszę walczyć z dość silnym wiatrem. Jeden rzut i jesteśmy dokładnie nad miejscem, w którym wczoraj złowiliśmy tę ogromną rybę. „Za blisko” – mówię do siebie. Będąc trochę zły, popełniam kolejny błąd. Za szybko wyciągam Skinnera z wody. Jednego już nauczyliśmy się na pewno - nie spieszyć się z wyciąganiem przynęty z wody! Nieważne, czy robisz klasyczną ósemkę, czy po prostu powoli przesuwasz przynętę pod łodzią, czy też kręcisz nią w kółko - to nie ma znaczenia! Muskie bardzo często uderzają w ostatniej chwili. Tak też się stało i tym razem. Ogromna ryba pojawiła się tuż pod powierzchnią, lekko chybiąc moją przynętę! Byłem po prostu w szoku. Ryba była podobnej wielkości do tej, którą złowiłem wczoraj i - niewiarygodne - była dokładnie w tym samym miejscu! Teraz naprawdę się zdenerwowałem. Taka szansa na perfekcyjny strzał przepadła! Robimy kolejny zakręt, kamera Toma znowu nagrywa i znowu… zły dryf! Wiatr wypycha nas do brzegu i nie jestem w stanie tego naprawić silnikiem elektrycznym. Postanawiam powtórzyć dryf ponownie. Niestety znowu jesteśmy nad głową ryby. Widzę mojego Skinnera blisko łodzi. Nagle tuż za przynętą widzę ogromny, szary cień. Niestety tym razem ryba jest mniej agresywna – rezygnuje i odpływa. – Ma ponad 50 cali! – krzyczę do Toma. I dodję kilka słów, których nie należy tutaj powtarzać...
Robimy trzeci dryf i zatrzymujemy się kilkanaście metrów od ryby. Rzucam z drżącymi rękami, kamera Toma cały czas działa. Dwa rzuty i nic.
Trzeci rzut i dokładnie w tym samym miejscu czuję delikatne uderzenie! Zacinam ale niestety bez efektu. Gdybym nie widział na powierzchni ogromnego wiru, pomyślałbym, że to tylko iluzja. Niestety wszystkie kolejne próby zwabienia tej ryby w tym dniu jak iw kilku następnych kończą się równie niepowodzeniem. To muskie! No cóż, w nieco gorszym nastroju ruszam łodzią dalej, w kierunku „pomostu Jima”. Dwadzieścia metrów dalej mam branie bardzo blisko brzegu. Muskie! – krzyczę – i Tom natychmiast zaczyna się nagrywać. Wkrótce ryba jest w łodzi. Niezbyt duży - „tylko” 95 cm, ale cały hol i wypuszczenie ryby uwieczniono na taśmie. A to jest cenne trofeum. Mimo wszystkich naszych wysiłków tego dnia nic się nie dzieje. Jednak dwa dni później Wyspa Muskie znów staje się sławna. Steve Baumann – właściciel Salmo USA podczas łowienia basów na Bullhead 8SDR (bez przyponu) po północnej stronie tej wyspy łowi i po dramatycznej walce ląduje 48-calowego (122 cm) muskie! Niestety piękna ryba nie pozwala na robienie zdjęć wyskakując wcześniej z podbieraka do jeziora!
Wieczorne spotkania w barze codziennie przynoszą historie o cudownych przygodach. Jason opowiada nam o doświadczeniach z Fatso Crank, Dan zachwyca się Warrior Crank, Steve opisuje spektakularne brania Maas Maraudera, a Tom daje lekcje nowej techniki łowienia Whitefish 18F. Po prostu codziennie widzimy wiele szczęśliwych twarzy! Sporo pozytywnych komentarzy słyszymy również na temat innych przynęt Salmo. To zdecydowanie najprzyjemniejsza część podróży.
Z pewnością mogłbym zapełnić jedynie opisami własnych przygód a jeszcze więcej przygód naszych przyjaciół i gości. Ale muszę jeszcze opowiedzieć o efektownych braniach na przynęty powierzchniowe - Turbo Jack i Maas Marauder. Niestety nie udało nam się zaciąć żadnego muskie (tylko szczupaki), jednak widok ogromnej ryby atakującej przynętę na powierzchni na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Podsumowując, w ciągu sześciu dni wędkarze z naszej grupy złowili (wyłącznie na przynęty Salmo) ponad 200 szczupaków w tym kilkanaście ponadmetrowych ryb (największa 45”, czyli 115 cm), około 200 sandaczy, kilkadziesiąt bassów i 34 muskie! Wszyscy zgodzili się, że był to bardzo udany wyjazd.

Podbieranie muskie ręką to czysta przyjemność ...
 
... i co ważne - ryba wygląda po tym jak z albumu!

Mnie udało się złowić cztery muskie - największe 112 i 130 cm. Co za przygoda!
Podobnie jak w zeszłym roku ciężko było opuścić gościnny Pipestone Point Resort.

Jeszcze raz wielkie podziękowania dla Petera Haugana za jego gościnność i dla całej ekipy Salmo USA za organizację tej niezapopmnianej wyprawy! 

Piotr Piskorski

 

Udostępnij

Wyprawa na muskie - Lake of the Woods 2005 Z wędką świat - relacje z wypraw Muskie

Data utworzenia

ndz., 06/06/2021 - 17:22

Data modyfikacji

pt., 30/07/2021 - 17:07